Annapurna Base Camp. Za Agnieszkę…

Jest ciemno. Przyświecamy sobie latarkami. Z każdą chwila będzie jaśniej ale teraz trzeba latarki aby widzieć co się ma pod nogami i nie przekreślić wysiłku ostatnich dni, skręcając czy łamiąc nogę. Z MBC wychodzi kilkanaście osób. Jedni wcześniej – około 3:30 a inni jak my, później o 4:00. Nie liczymy na oszałamiający wschód słońca. Po prostu, ten dzień będzie bardzo długi. Wiele do przejścia… wiele wysiłku…. Wiele potu…

Znowu idzie mi się ciężko. Może nie tak ciężko jak w czasie podejścia do Poon Hill ale wiele muszę przystawać aby złapać oddech. Podejście do ABC zajmuje półtorej godziny. Dobry wynik ale Ola była tam na pewno dwadzieścia minut wcześniej. Jest już jasno gdy dochodzę do ustrojonej kolorowymi flagami bramy z napisem Annapurna Base Camp 4130 m n.p.m.

Euforii może nie było ale radość tak! Czułem się szczęśliwy że udało się dokonać czegoś czego nie dałem rady zrobić 22 lata temu. 

Annapurna Base Camp to baza wypraw, atakujących Annapurnę I przez trzykilometrową, południową ścianę. Tą drogą zdobyto Annapurnę po raz pierwszy w 1970 r.  ABC leży w sercu Sanktuarium Annapurny – owalnego płaskowyżu znajdującego się na wysokości ponad 4000 metrów i otoczonego jest pierścieniem gór, pasmem kilku szczytów Annapurny, z których większość ma ponad 7000 metrów wysokości. Co można powiedzieć o ABC? Spytałem o to Olę. Gdy spytałem Olę o ABC powiedziała:

 

„Sanktuarium Annapurny to niezwykle miejsce. Otaczające nas szczyty zdają się być na wyciągnięcie ręki, nie dalej niż Rysy od Morskiego Oka, a przecież żeby dostać się na szczyt trzeba pokonać 3-4 kilometry w pionie, nierzadko tocząc walkę o życie. Tylko niewielka grupa osób na świecie ma takie możliwości żeby je zdobyć”

 

Ludzie przychodzą do ABC w pogoni za marzeniami… Za marzeniami o zdobywaniu szczytów… marzeniami o niezwykłych podróżach ….. Przychodzą tu by spełnić marzenia. Chociaż trekkingi pod Annapurnę są trudne, większości się udaje. Jednak nie wszystkim. Jesienią 2014 roku, na skutek niezwykłego i niespodziewanego załamania pogody w rejonie Annapurny oraz związanych z tym  opadami śniegu, zginęły 43 osoby w tym… Agnieszka.

 

Nadszedł czas by zacząć schodzić do MBC ale jeszcze coś zostało do zrobienia. Znalazłem samotną skalę nieopodal bramy do ABC. Kilka kamieni na skale przysypanych śniegiem… Na nich ustawiłem świeczkę. Płomyk ledwo dostrzegalny na śnieżnym tle… Modlitwa popłynęła z wiatrem.. Załopotała na kolorowych flagach na bramie… Odbiła się od ośnieżonych zboczy… Zatańczyła na szczytach i pomknęła do Nieba….

Za Agnieszkę…. Za marzenia…

 

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne

W drodze do MBC

Kolejne dni…kolejne podejścia i zejścia…. Poon Hill leży na wysokości 3200 m n.p.m. Wydawać by się mogło że, do Annapurna Base Camp leżącego 4130 m n.p.m. jest już blisko. Niestety, to błędne założenie. Przez kolejne dni schodziliśmy raczej w dół, przez Tadapani, Gurjung,  Chhomrong. Do wiszącego mostu nad rzeką Chhomrong Khola zeszliśmy na około 1880 m n.p.m. a później trzeba było dalej mozolnie odbudowywać wysokość – Sinuwa 2340 m n.p.m. , Dovan 2503 m n.p.m.  , Himalaya 2847 m n.p.m.  ,  Deurali 3132  m n.p.m.  i w końcu Machapuchare Base Camp czyli MBC na wysokości 3700 m n.p.m.

Dzień zaczynaliśmy wcześnie. Śniadanie o 6:00-6:30 i wyjście około 7:00-7:30 i kilka godzin marszu aby zdążyć przed południowym deszczem. Maj to końcówka wiosennego sezonu trekkingowego. Co raz częściej pada na szczęście pada dość regularnie. Do około 13:00 można iść w słońcu. Później to już deszczowa loteria. Tylko dwa razy zmokliśmy, pierwszego dnia i dochodząc do MBC. Później, dzięki wczesnemu wstawaniu, udawało się dotrzeć na kolejny nocleg nim się rozpadało.

Szlaki którymi wędrowaliśmy, służą nie tylko turystom. Ścieżki w niżej położonych partiach Himalajów to po prostu którymi Nepalczycy przemieszczają się z wioski do wioski, nosząc towary i zaopatrzenie. Do Sinuwa można spotkać ośle i mule karawany z towarami. Później zaczyna się obszar religijnie chroniony i zwierząt już powyżej Sinuwa nie uświadczysz. Nawet ciężkie 40-50 kg drewniane belki o długości 4-5 m nosili tragarze.

Osioł czy muł to zwierzę bardzo wytrzymałe i silne, zdolne nosić ciężkie towary. Są wiec bardzo pożyteczne ale dla wędrujących himalajskimi szlakami…mogą być niebezpieczne.  To dlatego że, osioł nie przejmuje się za bardzo tym co mu stoi na drodze. Jeśli turysta nieopatrznie stanie na ścieżce od strony skarpy opadającej,  osioł nie ominie wędrowca ale tylko na tyle by się z nim nie zderzyć, jednak niesiony przez osła bagaż – np.. butle z gazem czy inne worki niesione przez zwierzaka walną jak taran w nieostrożnego turystę a on spadnie w przepaść. Taka historia zdarzyła się na moich oczach , na szczęście bez nieszczęśliwego zakończenia.

Wioski po drodze oferowały możliwość noclegu w bardzo prostych warunkach. Mały ciasny pokój z łóżkami, czasami z łazienką prywatna ale tylko w niższych partiach trasy. Wyżej, już tylko wspólna łazienka w której nie zawsze można było liczyć na ciepłą wodę pod prysznicem. Czasami trzeba się było zadowolić kubłem podgrzanej wody.

Dzień układał się według prostego schematu… Pobudka, toaleta, śniadanie, marsz, toaleta, pranie, lunch, drzemka, jakieś.. zajęcia towarzyskie w jadalni z poznanymi ludźmi, kolacja i spać.  I tak dzień po dniu…

Odcinek pomiędzy Dovan a MBC zapowiadał się jako trudny. Do przejścia 8.5 km i 1200 m różnicy wysokości. Czy to dużo? Wśród zajęć jakimi się param jest też praca jako przewodnik w Zabytkowej Kopalni Węgla Kamiennego „Guido”. Zwiedza się miedzy innymi Poziom 320 czyli trzeba zjechać „szolą” – prawdziwą górnicza windą, 320 metrów pod ziemię. Zjazd z prędkością 4 m/s zajmuje to mniej więcej minutę. Wiele razy zastanawiałem się , ile czasu zajęłoby mi wyjście z poziomu 320 na powierzchnię drabinami. Między Dovan a MBC wspiąłem się „3 szyby Guido” i zajęło mi to 6 godzin. Ostatnią godzinę w ulewnym deszczu i pod padającym gradem.  Było coraz zimniej. W MBC mokre bo przepocone a później wyprane t-shirty już nie wysychały. Chłód był przenikliwy i kąpiel w temperaturze kilku stopni była wyzwaniem. Wysoka wilgotność powietrza zwłaszcza po ostatniej ulewie powodowała że, łóżko z kołdrą i śpiworem było najprzyjemniejszym miejscem do spędzania wolnego czasu. Zresztą, tego dnia trzeba było wcześnie pójść spać bo wyjście do Annapurna Base Camp zaplanowane było na 4 rano.

 

 

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne

Piękny ptak

Jacek i Ola wędrują górskimi ścieżkami… Mijają po drodze nepalskie wioski…. Zbocza gór porośnięte lasami… Drzewa… krzewy zarośla ale też pola uprawne na tarasach….

Lasy i pola żyją. Przede wszystkim, słychać że żyją. Wędrowcom nieustannie towarzyszy śpiew ptaków. Ptaki słychać ale…. nie widać.

  • Jacek do Oli: Wiesz, mam w pracy, koleżankę. Ma na imię Karolina. Bardzo lubi ptaki. Właściwie to pasjonuje się ptakami. Nie tylko je rozpoznaje ale na przykład wyjeżdża obserwować ptaki… liczyć je… Bardzo ją lubię i bardzo bym chciał tu w Nepalu sfotografować dla niej jakiegoś pięknego ptaka.
     Olu, jeśli zobaczysz jakiegoś pięknego ptaka to zaraz mi powiedz to zrobię zdjęcie.
  • Ola na to: Widziałam fajną kurę.
  • Jacek do Oli, z wyraźną nutą irytacji w głosie:  Kura się nie nadaje.

Ola i Jacek mijają kolejną wioskę….

  • Ola do Jacka: Widziałeś tamtą kurę?
  • Jacek, wyraźnie poirytowany: Mówiłem Ci że, kura je nie nadaje!
  • Ola podekscytowana: Ale ta kura była wyjątkowa!

Dwie godziny później..

  • Ola: O popatrz jakie wyjątkowe kury!
  • Jacek: To nie są wyjątkowe kury! To są zwykłe kury.
  • Ola: Ale czy to nie są koguty??
  • Jacek po chwili, z lekkim zażenowaniem w głosie: Tak, to są koguty.

Wędrówka trwa…. Mija czas… Kolejny postój w wiosce na szlaku…. Jacek grzebie w swoim plecaku , odwrócony plecami do Oli która siedzi przy stoliku i popija herbatę cytrynowo – imbirową.

  • Ola do Jacka podniesionym głosem: Popatrz jaki piękny ptak!

Jacek porzuca plecak… chwyta za aparat fotograficzny i odwraca gotowy do zrobienia zdjęcia a tu przed nim….kura.

Ola śmieje się z Jacka.

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne

Nowe szaty Wolnej Kobry!

Oto nowa szata Wolnej Korbry. Po wielu miesiącach pracy relacje, galerie, mapy. udało się przenieść na nową platformę – WordPress. Mimo iż, poprzednia wersja strony również oferowała ciekawą szatę graficzną , technologia Flash na której opierały prawie wszystkie galerie Wolnej Kobry, przestała być wspierana przez Google.  Stąd potrzeba zmian których efekt widoczny jest od dziś.

Przyjemnej lektury i niezapomnianych wrażeń z dawnych i przyszłych podróży podróży.

Zaszufladkowano do kategorii Ogólne